Jako fan klasycznych przygodówek miałem naprawdę spore oczekiwania co do Armaeth: The Lost Kingdom. Opierałem je głównie na tym co widziałem na innych stronach i lokacjach w stylu King's Quest/Kyrandia. Mając dobre wspomnienia po graniu w obie te serie, przygotowałem się na sporą dawkę przygód. Ekran tytułowy wyglądał zachęcająco: ładne kolory i przyjemna muzyka w tle. Fabuła przedstawia nam historię młodego chłopca, którego zadaniem jest odnalezienie zaginionego królestwa Armaeth (oczywiście). Dawno temu zostało ono założone przez krasnoludy ale zginęło gdzieś w wirach historii... Brzmi to jak niezłe miejsce do poszukiwania skarbów. Wszystko to jest nieskomplikowane chociaż dość oklepane.
Grafika została wykonana z dużą dbałością o detale i animację. Dźwięk jest w porządku, chociaż nudzi się po chwili grania. Interfejs to już kompletnie inna bajka. U góry ekranu miliardy przycisków z obskurnymi ikonami, mogącymi znaczyć wszystko. Do tego jeszcze linia, której można (powinno się?) używać do ręcznego wpisywania poleceń. Sam wybrałem wpisywanie, bo nie mogłem rozgryźć znaczenia tych wszystkich przycisków. Zapisywanie i ładowanie gry to istny koszmar - musisz sam zapamiętać wszystkie dane o zapisanej grze. Nie ma przeglądarki plików z zapisanymi grami ani nic podobnego.
Rozgrywka jest taka, jakiej oczekiwać można od przygodówki, ja jednak zbyt dużego postępu w grze nie zrobiłem bo utknąłem i nie mogłem wymyślić co zrobić dalej. Próbowałem nawet sprawdzić (wstyd się przyznać) w opisie przejścia (który jest dołączony do gry - plik help.bat) ale i to na niewiele się zdało. Może jestem kiepski w zagadkach albo coś mi umknęło... wystarczy dodać, że nie odnalazłem królestwa Armaeth. Rozważając wszystkie wady i zalety chciałbym ocenić tą grę na jakieś 2.5; nie jest taka zła, ale na pewno nie jest całkiem dobra. Aby dać innym szansę rozwiązania zagadki - co również mnie może pomóc - daję jednak 3. Przeciętna lecz nie najgorsza przygodówka.